Rok 1896, 18 maja, z dziennika Mikołaja II
Do tej pory, dzięki Bogu, wszystko szło znakomicie, lecz dzisiaj stało się coś strasznego. Na Polu Chodyńskim nocowało dziś mnóstwo ludzi czekających na żywność i trunki, które miano rozdawać, a w końcu rozwalili ogrodzenie i zrobił się tak wielki ścisk, że - o zgrozo - stratowano aż tysiąc trzysta osób!
Wiadomość ta wywarła na wszystkich bardzo nieprzyjemne wrażenie. Obiad zjedliśmy o wpół do pierwszej, a zaraz potem ja i Alix pojechaliśmy do Chodynia, żeby zobaczyć ten nieszczęsny festyn...
Z dziennika Wielkiego Księcia Konstantyna Konstantynowicza.
Słyszałem od moich podwładnych, że wcześnie rano na Polu Chodyńskim blisko trzysta osób zostało stratowanych na śmierć. Doszło do tego, gdy wśród zgromadzonych tam tłumów oczekujących na zaplanowany na godzinę drugą festyn zaczęto rozdawać w imieniu cara cynowe kufle i porcelanę, co wywołało wielki ścisk. Naprawdę przykro nam było iść na festyn ze świadomością tego, co się tam stało, zanim jeszcze uroczystości się zaczęły. Ja sam wprawdzie niczego nie zauważyłem, ale kilka osób, a wśród nich Mitia, mówiło mi, że mijali po drodze strażaków z wielkimi wozami załadowanymi ciałami nieszczęsnych ofiar.
Na łące przed pawilonem zbudowanym dla cesarza na wzór pałacu Piotra tłoczyło się siedemset tysięcy ludzi - to więcej niż Napoleon przyprowadził pod Moskwę. Tutaj mówiono, że stratowanych zostało nie trzysta osób, ale raczej tysiąc pięćset. Cały ten wielki tłum zaczął głośno wiwatować w momencie, gdy Ich Wysokości wyszli na balkon. Chwila była to naprawdę uroczysta i chwytająca za serce.
Wieczorem poszliśmy wszyscy na bal wydany przez francuskiego ambasadora. Rząd Francji użyczył na tę okazję wspaniałe meble i arrasy, którymi ozdobiono sale. Witte powiedział mi,że skarb państwa zamierza przeznaczyć trzysta tysięcy rubli na pomoc rodzinom ofiar festynu.
Z dziennika Ksenii 18 maja, Moskwa
Ależ wydarzył się dzisiaj koszmar! Już od wczoraj wieczorem na festyn do na Polu Chodyńskim ściągały tłumy ludzi, a dziś rano cały ten tłum rzucił się w stronę miejsca, gdzie rozdawano upominki. W wyniku strasznego ścisku i zamieszania mnóstwo ludzi się udusiło - wśród nich oczywiście były i dzieci. Mówi się, że do wieczora naliczono tysiąc czterystu zabitych, a chociaż Nicky'emu doniesiono, iż liczba ofiar wynosi trzysta sześćdziesiąt, to na pewno bliższa była tysiącowi. Naturalnie przez cały dzień o niczym innym nie rozmawialiśmy i nie myśleliśmy. Kiedy rano siedziałam z mamą, nic
jeszcze o tym nie było wiadomo, ale tuż przed obiadem przyszedł wujek Siergiej i szef policji, żeby zdać Nicky'emu sprawozdanie.
O wpół do drugiej pojechaliśmy do Pietrowskoje! Cóż to był za festyn! Wszędzie unosił się straszliwy kurz. W pawilonie znajdowało się mnóstwo ludzi, z których najznamienitsi stali z tyłu, a w dole pod nami kłębił się nieprzebrany tłum; chór śpiewał, a orkiestra w nieskończoność grała na zmianę hymn i „Bądź pochwalony"! Całe to widowisko było i bolesne. Bo my tam sobie staliśmy, a z tłumu wciąż wynoszono martwe ciała...
O dziesiątej piętnaście pojechaliśmy na bal do Montebello. Naturalnie wcale nie byliśmy w nastroju do zabawy! Nicky i Alix
chcieli wyjść już po półgodzinie, ale wujkowie (Siergiej i Władymir) błagali ich, by zostali twierdząc, że są sentymentalni („nie bądźcie tacy sentymentalni!") i że ich wyjście wywarłoby złe wrażenie. Cóż za bzdury! Biedni N i A byli oczywiście bardzo strapieni.
Z pamiętników Sandra.
Moi bracia byli tak oburzeni, że nie panowali nad sobą i we czwórkę zażądaliśmy natychmiastowego zdymisjonowania wielkiego księcia Siergieja [odpowiedzialnego za
organizację festynu] i odwołania wszelkich innych uroczystości. Powstała bardzo
nieprzyjemna sytuacja. Starsi wielcy książęta wzięli stronę wujka Siergieja.
„Czy ty nie widzisz, Nicky", powiedział wujek Aleksiej, „że Michajłowiczowie" (to
nieformalny przydomek, którym obdarzono nas, synów wielkiego księcia Michała) biorą
stronę radykałów? Przecież oni otwarcie sympatyzują z rewolucją. Dążą do tego, żeby
gubernatorem Moskwy został jeden z nich".
Na te infantylne zarzuty mój brat, wielki książę Mikołaj Michajłowicz, udzielił długiej, aczkolwiek jasnej i konkretnej odpowiedzi. Najpierw wyjaśnił, na czym polega tragizm tej sytuacji.
Przypomniał też francuskich monarchów, którzy tańcowali sobie w Wersalu, ignorując
zupełnie pierwsze oznaki nadciągającej burzy. Zaapelował także do sumienia cara.
„Pamiętaj, Nicky", powiedział na zakończenie patrząc carowi prosto w oczy, „że krew tych pięciu tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci na zawsze splami twoje rządy. Nie możesz
wprawdzie wrócić życia zmarłym, ale musisz okazać współczucie ich rodzinom. Nie pozwól, żeby wrogowie reżimu mówili, że młody car tańczył, podczas gdy jego pomordowanych poddanych przewożono na cmentarz".
Tego samego wieczoru Nicky wybrał się na bal wydany przez francuskiego ambasadora. A
szeroki uśmiech na twarzy wielkiego księcia Siergieja sprawił, iż cudzoziemcy myśleli, że
Romanowowie postradali zmysły. My czterej opuściliśmy bal w chwili, gdy zaczęły się tańce, czym dopuściliśmy się największego wykroczenia przeciwko etykiecie i co wywołało pełen jadu okrzyk wujka Aleksieja: „Właśnie wychodzą czterej zwolennicy Robespierre'a, jakich ma carska rodzina".
Z pamiętników Olgi [siostry]
Krew zatrzymała mi się w żyłach i zrobiło mi się niedobrze. Ale mimo to nie odwracałam wzroku. Na tych wozach leżały trupy, pokiereszowane tak, iż trudno było ich rozróżnić.
Po tej katastrofie w Moskwie zapanowała żałoba. Ta sytuacja miała też mnóstwo reperkusji.
Wrogowie Korony wykorzystali ją do swojej propagandy. Winą obarczono policję oraz kierownictwo szpitali i władze miasta. A poza tym tragedia ta wydobyła na światło dzienne rozmaite i bardzo gorzkie różnice zdań w rodzinie. Młodsi książęta, a zwłaszcza Sandro, mąż Kseni, odpowiedzialnym za tę katastrofę uczynili wujka Siergieja, gubernatora Moskwy.
Mnie się natomiast wydawało, że moi kuzyni są wobec niego niesprawiedliwi. Tym bardziej
że wujek Siergiej sam bardzo był zrozpaczony i chciał natychmiast podać się do dymisji. Ale Nicky jej nie przyjął. I tak starając się zrzucić całą winę na jednego członka rodziny, moi kuzyni obwinili właściwie nas wszystkich, i to akurat wtedy, gdy rodzinna solidarność jest sprawą zasadniczą. A kiedy Nicky odmówił przyjęcia rezygnacji wujka Siergieja, oni
naskoczyli na niego.
Z dziennika Wielkiego Księcia Konstantyna Konstantynowicza.
Serce się człowiekowi ściska, gdy pomyśli, że te święte uroczystości koronacyjne zepsuła ta wczorajsza straszna tragedia. Z samego rana przed festynem zginęło ponad tysiąc osób.
A na dodatek opinie na temat tego tragicznego wydarzenia są podzielone: oczywistym się
wydaje, iż odpowiedzialność za nie ponosi gubernator, który powinien poczuwać się do winy i ani nie ukrywać, ani nie umniejszać tego, co się stało, ale ukazać wszystkim cały rozmiar tej katastrofy. Tylko że tak wcale nie jest. Wczoraj wieczorem carowi powiedziano, że śmierć poniosło trzysta osób. Słysząc to zasiadł do kolacji ze łzami w oczach i głęboko poruszony. Dowiedziałem się o tym z ust naocznego świadka, Sandra. Potem car wcale nie chciał iść na ten francuski bal, ale przekonano go, by poszedł choć na godzinę; a kiedy już tam był, Władymir, Aleksiej i Siergiej wmówili mu, że powinien zostać aż do kolacji, bo gdyby
wyszedł wcześniej, wyglądałoby to na „sentymentalizm" z jego strony. I tak car opuścił bal dopiero po kolacji. Można by się spodziewać, że Siergiej odwoła bal, który zaplanował na jutro, lecz nic takiego nie zrobił. Albo - dowiedziawszy się o tragedii,
czym prędzej pospieszy na miejsce wypadku. Kocham go i bardzo boli mnie to, że nie mogę nie zgodzić się z krytycznymi uwagami Michajłowiczów pod jego adresem. To właśnie ich opinie podzielam, a nie poglądy carskich wujków.
Ich Wysokości odwiedzili dziś w szpitalu rannych. A na polecenie cara podczas mszy w cerkwi Narodzenia Świętej Dziewicy pomodlono się za „wiernych poddanych cara, którzy za
zrządzeniem losu oddali swe życie". Car przeznaczył po tysiąc rubli dla rodziny każdej ofiary wypadku.
Z dziennika Ksenii 19 maja, Moskwa
Nie mogę przestać myśleć o tym wczorajszym nieszczęściu - męczy mnie to niczym koszmar!
Moim zdaniem zachowanie wujka Siergieja nie zasługuje nawet na komentarz. Po prostu umył ręce twierdząc, że on nie ma z tym nic wspólnego i całą winę zrzucił na Woroncowa!
Wczoraj nie zadał sobie nawet trudu, by pojechać na miejsce tragedii - niby że nie miał na nią
żadnego wpływu! Kiedy rano rozmawiałam z mamą, właściwie o niczym innym nie
mówiłyśmy. Siedziałam pomiędzy Nickym i Georgiem [książętami greckimi] i próbowałam powiedzieć
Elli, co myślę o całej sprawie! A ona odpowiedziała: Dieu merci Sergei n 'a rien afaire dans tout cela! [Dzięki Bogu, że Siergiej nie ma z tym nic wspólnego]- Nicky i Alix przyszli dziś późno, i to prosto ze szpitala. Mieli czas odwiedzić tylko jednego, a tam leżało stu sześćdziesięciu rannych.
Z dziennika Kseni 29 lipca, Michajlowskoje
Podwieczorek zjedliśmy z Nickym i Alix. Wrócili do domu dopiero koło szóstej. Nicky pojechał na kaczki ustrzelił ich siedemdziesiąt dwie! Ucięliśmy sobie dłuższą pogawędkę.
Nicky zorientował się teraz, jacy są jego wujowie i powiedział, że jeśli znów ubzdurają sobie,
że zechcą się podać do dymisji, to nie będzie ich zatrzymywał!
List Mikołaja II do Gieorgija [brata] 29 lipca, Peterhof.
Nie chcę pisać o Moskwie, bo na samo jej wspomnienie robi się niedobrze. Niezbyt miło jest
człowiekowi na duszy, gdy pomyśli o tej smutnej stronie koronacji....
List Gieorgija do Nicky'ego 5 sierpnia, Abbas Tuman.
Bardzo się zasmuciłem słysząc, że Sandro odszedł z marynarki. To naprawdę ohydne ze strony wuja Aleksieja, że tymi swoimi idiotycznymi warunkami postawił cię na z góry przegranej pozycji.
A w ogóle to ostatnio nasi wujowie zachowują się wysoce niewłaściwie. Szczerze jestem zadziwiony ich bezczelnością, a jeszcze bardziej twoją cierpliwością.
Z pamiętników Sandra
Przez pierwsze dziesięć lat swoich rządów Nicky siedział w pałacu za masywnym biurkiem i niemal ze strachem obserwował wyreżyserowane, pełne wrzasku przedstawienia, które odstawiali jego panoszący się wujowie. Przeraźliwie bał się zostać z nimi sam na sam...
Do tej pory, dzięki Bogu, wszystko szło znakomicie, lecz dzisiaj stało się coś strasznego. Na Polu Chodyńskim nocowało dziś mnóstwo ludzi czekających na żywność i trunki, które miano rozdawać, a w końcu rozwalili ogrodzenie i zrobił się tak wielki ścisk, że - o zgrozo - stratowano aż tysiąc trzysta osób!
Wiadomość ta wywarła na wszystkich bardzo nieprzyjemne wrażenie. Obiad zjedliśmy o wpół do pierwszej, a zaraz potem ja i Alix pojechaliśmy do Chodynia, żeby zobaczyć ten nieszczęsny festyn...
Z dziennika Wielkiego Księcia Konstantyna Konstantynowicza.
Słyszałem od moich podwładnych, że wcześnie rano na Polu Chodyńskim blisko trzysta osób zostało stratowanych na śmierć. Doszło do tego, gdy wśród zgromadzonych tam tłumów oczekujących na zaplanowany na godzinę drugą festyn zaczęto rozdawać w imieniu cara cynowe kufle i porcelanę, co wywołało wielki ścisk. Naprawdę przykro nam było iść na festyn ze świadomością tego, co się tam stało, zanim jeszcze uroczystości się zaczęły. Ja sam wprawdzie niczego nie zauważyłem, ale kilka osób, a wśród nich Mitia, mówiło mi, że mijali po drodze strażaków z wielkimi wozami załadowanymi ciałami nieszczęsnych ofiar.
Na łące przed pawilonem zbudowanym dla cesarza na wzór pałacu Piotra tłoczyło się siedemset tysięcy ludzi - to więcej niż Napoleon przyprowadził pod Moskwę. Tutaj mówiono, że stratowanych zostało nie trzysta osób, ale raczej tysiąc pięćset. Cały ten wielki tłum zaczął głośno wiwatować w momencie, gdy Ich Wysokości wyszli na balkon. Chwila była to naprawdę uroczysta i chwytająca za serce.
Wieczorem poszliśmy wszyscy na bal wydany przez francuskiego ambasadora. Rząd Francji użyczył na tę okazję wspaniałe meble i arrasy, którymi ozdobiono sale. Witte powiedział mi,że skarb państwa zamierza przeznaczyć trzysta tysięcy rubli na pomoc rodzinom ofiar festynu.
Z dziennika Ksenii 18 maja, Moskwa
Ależ wydarzył się dzisiaj koszmar! Już od wczoraj wieczorem na festyn do na Polu Chodyńskim ściągały tłumy ludzi, a dziś rano cały ten tłum rzucił się w stronę miejsca, gdzie rozdawano upominki. W wyniku strasznego ścisku i zamieszania mnóstwo ludzi się udusiło - wśród nich oczywiście były i dzieci. Mówi się, że do wieczora naliczono tysiąc czterystu zabitych, a chociaż Nicky'emu doniesiono, iż liczba ofiar wynosi trzysta sześćdziesiąt, to na pewno bliższa była tysiącowi. Naturalnie przez cały dzień o niczym innym nie rozmawialiśmy i nie myśleliśmy. Kiedy rano siedziałam z mamą, nic
jeszcze o tym nie było wiadomo, ale tuż przed obiadem przyszedł wujek Siergiej i szef policji, żeby zdać Nicky'emu sprawozdanie.
O wpół do drugiej pojechaliśmy do Pietrowskoje! Cóż to był za festyn! Wszędzie unosił się straszliwy kurz. W pawilonie znajdowało się mnóstwo ludzi, z których najznamienitsi stali z tyłu, a w dole pod nami kłębił się nieprzebrany tłum; chór śpiewał, a orkiestra w nieskończoność grała na zmianę hymn i „Bądź pochwalony"! Całe to widowisko było i bolesne. Bo my tam sobie staliśmy, a z tłumu wciąż wynoszono martwe ciała...
O dziesiątej piętnaście pojechaliśmy na bal do Montebello. Naturalnie wcale nie byliśmy w nastroju do zabawy! Nicky i Alix
chcieli wyjść już po półgodzinie, ale wujkowie (Siergiej i Władymir) błagali ich, by zostali twierdząc, że są sentymentalni („nie bądźcie tacy sentymentalni!") i że ich wyjście wywarłoby złe wrażenie. Cóż za bzdury! Biedni N i A byli oczywiście bardzo strapieni.
Z pamiętników Sandra.
Moi bracia byli tak oburzeni, że nie panowali nad sobą i we czwórkę zażądaliśmy natychmiastowego zdymisjonowania wielkiego księcia Siergieja [odpowiedzialnego za
organizację festynu] i odwołania wszelkich innych uroczystości. Powstała bardzo
nieprzyjemna sytuacja. Starsi wielcy książęta wzięli stronę wujka Siergieja.
„Czy ty nie widzisz, Nicky", powiedział wujek Aleksiej, „że Michajłowiczowie" (to
nieformalny przydomek, którym obdarzono nas, synów wielkiego księcia Michała) biorą
stronę radykałów? Przecież oni otwarcie sympatyzują z rewolucją. Dążą do tego, żeby
gubernatorem Moskwy został jeden z nich".
Na te infantylne zarzuty mój brat, wielki książę Mikołaj Michajłowicz, udzielił długiej, aczkolwiek jasnej i konkretnej odpowiedzi. Najpierw wyjaśnił, na czym polega tragizm tej sytuacji.
Przypomniał też francuskich monarchów, którzy tańcowali sobie w Wersalu, ignorując
zupełnie pierwsze oznaki nadciągającej burzy. Zaapelował także do sumienia cara.
„Pamiętaj, Nicky", powiedział na zakończenie patrząc carowi prosto w oczy, „że krew tych pięciu tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci na zawsze splami twoje rządy. Nie możesz
wprawdzie wrócić życia zmarłym, ale musisz okazać współczucie ich rodzinom. Nie pozwól, żeby wrogowie reżimu mówili, że młody car tańczył, podczas gdy jego pomordowanych poddanych przewożono na cmentarz".
Tego samego wieczoru Nicky wybrał się na bal wydany przez francuskiego ambasadora. A
szeroki uśmiech na twarzy wielkiego księcia Siergieja sprawił, iż cudzoziemcy myśleli, że
Romanowowie postradali zmysły. My czterej opuściliśmy bal w chwili, gdy zaczęły się tańce, czym dopuściliśmy się największego wykroczenia przeciwko etykiecie i co wywołało pełen jadu okrzyk wujka Aleksieja: „Właśnie wychodzą czterej zwolennicy Robespierre'a, jakich ma carska rodzina".
Z pamiętników Olgi [siostry]
Krew zatrzymała mi się w żyłach i zrobiło mi się niedobrze. Ale mimo to nie odwracałam wzroku. Na tych wozach leżały trupy, pokiereszowane tak, iż trudno było ich rozróżnić.
Po tej katastrofie w Moskwie zapanowała żałoba. Ta sytuacja miała też mnóstwo reperkusji.
Wrogowie Korony wykorzystali ją do swojej propagandy. Winą obarczono policję oraz kierownictwo szpitali i władze miasta. A poza tym tragedia ta wydobyła na światło dzienne rozmaite i bardzo gorzkie różnice zdań w rodzinie. Młodsi książęta, a zwłaszcza Sandro, mąż Kseni, odpowiedzialnym za tę katastrofę uczynili wujka Siergieja, gubernatora Moskwy.
Mnie się natomiast wydawało, że moi kuzyni są wobec niego niesprawiedliwi. Tym bardziej
że wujek Siergiej sam bardzo był zrozpaczony i chciał natychmiast podać się do dymisji. Ale Nicky jej nie przyjął. I tak starając się zrzucić całą winę na jednego członka rodziny, moi kuzyni obwinili właściwie nas wszystkich, i to akurat wtedy, gdy rodzinna solidarność jest sprawą zasadniczą. A kiedy Nicky odmówił przyjęcia rezygnacji wujka Siergieja, oni
naskoczyli na niego.
Z dziennika Wielkiego Księcia Konstantyna Konstantynowicza.
Serce się człowiekowi ściska, gdy pomyśli, że te święte uroczystości koronacyjne zepsuła ta wczorajsza straszna tragedia. Z samego rana przed festynem zginęło ponad tysiąc osób.
A na dodatek opinie na temat tego tragicznego wydarzenia są podzielone: oczywistym się
wydaje, iż odpowiedzialność za nie ponosi gubernator, który powinien poczuwać się do winy i ani nie ukrywać, ani nie umniejszać tego, co się stało, ale ukazać wszystkim cały rozmiar tej katastrofy. Tylko że tak wcale nie jest. Wczoraj wieczorem carowi powiedziano, że śmierć poniosło trzysta osób. Słysząc to zasiadł do kolacji ze łzami w oczach i głęboko poruszony. Dowiedziałem się o tym z ust naocznego świadka, Sandra. Potem car wcale nie chciał iść na ten francuski bal, ale przekonano go, by poszedł choć na godzinę; a kiedy już tam był, Władymir, Aleksiej i Siergiej wmówili mu, że powinien zostać aż do kolacji, bo gdyby
wyszedł wcześniej, wyglądałoby to na „sentymentalizm" z jego strony. I tak car opuścił bal dopiero po kolacji. Można by się spodziewać, że Siergiej odwoła bal, który zaplanował na jutro, lecz nic takiego nie zrobił. Albo - dowiedziawszy się o tragedii,
czym prędzej pospieszy na miejsce wypadku. Kocham go i bardzo boli mnie to, że nie mogę nie zgodzić się z krytycznymi uwagami Michajłowiczów pod jego adresem. To właśnie ich opinie podzielam, a nie poglądy carskich wujków.
Ich Wysokości odwiedzili dziś w szpitalu rannych. A na polecenie cara podczas mszy w cerkwi Narodzenia Świętej Dziewicy pomodlono się za „wiernych poddanych cara, którzy za
zrządzeniem losu oddali swe życie". Car przeznaczył po tysiąc rubli dla rodziny każdej ofiary wypadku.
Z dziennika Ksenii 19 maja, Moskwa
Nie mogę przestać myśleć o tym wczorajszym nieszczęściu - męczy mnie to niczym koszmar!
Moim zdaniem zachowanie wujka Siergieja nie zasługuje nawet na komentarz. Po prostu umył ręce twierdząc, że on nie ma z tym nic wspólnego i całą winę zrzucił na Woroncowa!
Wczoraj nie zadał sobie nawet trudu, by pojechać na miejsce tragedii - niby że nie miał na nią
żadnego wpływu! Kiedy rano rozmawiałam z mamą, właściwie o niczym innym nie
mówiłyśmy. Siedziałam pomiędzy Nickym i Georgiem [książętami greckimi] i próbowałam powiedzieć
Elli, co myślę o całej sprawie! A ona odpowiedziała: Dieu merci Sergei n 'a rien afaire dans tout cela! [Dzięki Bogu, że Siergiej nie ma z tym nic wspólnego]- Nicky i Alix przyszli dziś późno, i to prosto ze szpitala. Mieli czas odwiedzić tylko jednego, a tam leżało stu sześćdziesięciu rannych.
Z dziennika Kseni 29 lipca, Michajlowskoje
Podwieczorek zjedliśmy z Nickym i Alix. Wrócili do domu dopiero koło szóstej. Nicky pojechał na kaczki ustrzelił ich siedemdziesiąt dwie! Ucięliśmy sobie dłuższą pogawędkę.
Nicky zorientował się teraz, jacy są jego wujowie i powiedział, że jeśli znów ubzdurają sobie,
że zechcą się podać do dymisji, to nie będzie ich zatrzymywał!
List Mikołaja II do Gieorgija [brata] 29 lipca, Peterhof.
Nie chcę pisać o Moskwie, bo na samo jej wspomnienie robi się niedobrze. Niezbyt miło jest
człowiekowi na duszy, gdy pomyśli o tej smutnej stronie koronacji....
List Gieorgija do Nicky'ego 5 sierpnia, Abbas Tuman.
Bardzo się zasmuciłem słysząc, że Sandro odszedł z marynarki. To naprawdę ohydne ze strony wuja Aleksieja, że tymi swoimi idiotycznymi warunkami postawił cię na z góry przegranej pozycji.
A w ogóle to ostatnio nasi wujowie zachowują się wysoce niewłaściwie. Szczerze jestem zadziwiony ich bezczelnością, a jeszcze bardziej twoją cierpliwością.
Z pamiętników Sandra
Przez pierwsze dziesięć lat swoich rządów Nicky siedział w pałacu za masywnym biurkiem i niemal ze strachem obserwował wyreżyserowane, pełne wrzasku przedstawienia, które odstawiali jego panoszący się wujowie. Przeraźliwie bał się zostać z nimi sam na sam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz